piątek, 13 października 2017

Marrakesz

Moja opinia na temat Marrakeszu może być dla niego nieco krzywdząca, gdyż to właśnie tam okazało się, jak bardzo zostałam pogryziona przez pluskwy w Rabacie... ale postaram się nie pisać jak wszystko źle, niedobrze, nic nie można znaleźć, gorąco, ciągle mnie zaczepiają, nie, nie jestem "your friend", skutery chcą mnie zabić, nie, naprawdę nie potrzebuję tego dywanu i w ogóle dlaczego malują tu wszystkie budynki na pomarańczowo skoro wzmaga to tylko uczucie bycia spalanym przez słońce na każdym kroku, a ponadto swędzi okrutnie i DLACZEGO to plugastwo dopadło znowu mnie, ZNOWU!

Marrakesz jest na swój sposób piękny, a na pewno bardzo orientalny i bardzo marrokański. Znalezienie hostelu graniczyło oczywiście z cudem. Najgorsze jest to, że właściwie nie powinno się zatrzymywać ani na chwilę, bowiem momentalnie zostanie się "napadniętym" przez pseudopomagacza. 




Dosyć już tych osobistych dygresji, przejdźmy do meritum. Transport. Z północy do Marrakeszu można się dostać pociągiem, ale z południa już tylko autobusem. W związku z tym w Marrakeszu mamy cztery dworce: kolejowy, autobusowy 1. (zarządzany przez tą samą firmę, co kolejowy), autobusowy 2. (dla milionów prywaciarzy) oraz taksówkowy (w Maroku funkcjonuje coś, co się nazywa Grand Taxi, czyli duże taksówki, w które upycha się jeszcze więcej ludzi). Do takiego Agadiru można zatem dojechać na trzy różne sposoby, przy czym najbardziej pewnym, a równie tanim (jeśli nie najtańszym) jest skorzystanie ze spółki autokarowej podlegającej pod kolej. Jeśli z Marrakeszu chcecie jechać do Rabatu/Casablanki/Tangeru to zdecydowanie pociąg. Obłożenie bywa spore, acz (!) i tu napotkać można na swojej drodze dżentelmenów, którzy ustąpią miejsca kobiecie. 

Pociągi w Maroku prezentują się zupełnie normalnie :)

W drodze do Marrakeszu. Mijany krajobraz miejscami naprawdę był pustynny, ale z drugiej strony ludzie to odporny wirus - żyją i tworzą infrastrukturę nawet w takich warunkach.

Dworzec kolejowy w Marrakeszu
Pomarańczowa architektura




Plac Dżemma el-Fna



Największy i najbardziej ruchliwy plac Marrakeszu. Rano niemalże pusty, popołudniem zapełnia się powoli straganami. Im później tym tłoczniej. Z czasem dochodzą do tego obnośni sprzedawcy wszystkiego, grajkowie i inni artyści uliczni, kobiety wykonujące tatuaże henną itd, itd. Odgłosy z placu było słychać na tarasie hostelu do późnego wieczoru. 
Medrasa Ben Youssefa


Stara arabska szkoła z pokojami (o ile by nie powiedzieć celami) dla uczniów. Teraz to oaza spokoju w samym sercu medyny. Po zakupie niedrogiego biletu można zajrzeć w dosłownie każdy kąt budowli i do woli podziwiać misterne zdobienia. 

Król


Jakby ktoś miał wątpliwości to właśnie król Maroka. Czyż nie czadowa stylizacja? ;) A tak na serio to ów król (Muhammad VI) wydaje się być dosyć postępowy, a jego żona nie dość, że nie nosi chusty, to reprezentuje męża w zagranicznych delegacjach i jest... informatykiem! 



Co warto zobaczyć/zrobić:

- standardowo medynę, ale tym razem naprawdę trzeba się uzbroić w ogromne ilości cierpliwości. Medyna jest znacznie większa niż ta w Tangerze i Rabacie, a i "chętnych do pomocy" zdecydowanie nie brakuje.
- madrasę Ben Youssefa - miejsce, w którym możemy sobie zrobić przerwę od zgiełku medyny
- warto zwrócić uwagę na murale, których tu nie brakuje
- napić się świeżego soku pomarańczowego na placu Dżema el-Fna


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Poprzedni etap wyprawy:

             Rabat






Następny etap wyprawy:

             Agadir





Zachęcamy do pozostawienia komentarza pod artykułem, to bardzo motywuje do dalszego pisarstwa :)



2 komentarze:

  1. Ale ładny ten dworzec i budynek szkoły!! I bardzo oryginalny dyliżans pocztowy :)Naklejka na paczce "uwaga szkło" chyba nie na wiele się przydaje

    OdpowiedzUsuń
  2. Widok pustyni niczego sobie...:) Ciekawy tekst:)

    OdpowiedzUsuń