Batumi to gruzińskie Las Vegas, z kasynem przy niemal każdym hotelu i dużą ilością nowych budynków, często powiewających kiczem. To też nadmorski kurort, z długą plażą i ciągnącą się wzdłuż brzegu promenadą. Batumi to w końcu miasto kontrastów, gdzie od przeszklonych, nowoczesnych wieżowców kilka kroków dzieli nas do radzieckich bloków z balkonami krytymi blachą falistą.
Na pierwszy rzut oka Batumi wydaje się dosyć bajeczne, szczególnie przyjeżdżając tam wieczorem, gdy centrum jest w pełni oświetlone. Wysiadając z marszrutki w samym centrum przy głównej ulicy czuć wielkomiejski klimat. Najwyższe budynki zlokalizowane są w pobliżu wybrzeża, niedaleko przystani. Są dość okazałe, ale pod względem architektonicznym raczej kontrowersyjne. Jeden z wysokościowców wyposażony jest w karuzelę koloru złotego na wysokości ok. 50 metrów. Patriotyczny akcent w okolicy wieża poświęcona gruzińskiemu alfabetowi. Na szczęście Batumi to nie tylko szklane hotele i apartamentowce, znajdzie się tam też trochę przestrzeni dla mniej zamożnych odwiedzających i mieszkańców. Nad brzegiem morza urządzono idealny park na spacery. Przy głównym wejściu stoi fontanna, zsynchronizowana wieczorami z rytmem granej muzyki. Wszystko sprawia wrażenie zadbanego i nowego. Co do plaży jest całkiem kamienista, ale co kto lubi.
|
Na lewo budynek z karuzelą, w środku kolejny wielki hotel w budowie, a na prawo wieża prezentująca gruziński alfabet |
Zwiedzając starszą część miasta nie natrafimy na wiele zabytków. W wielu miejscach buduje się nowe budynki, próbujące w pewien sposób udawać stare. Dawny klimat czuć trochę bardziej w okolicy ulic Mazniaszwilego i Gamsakurdia. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych gruzińskich miast, w Batumi nie rzucają się w oczy cerkwie.
|
Tak prezentuje się stare Stare Miasto w Batumi... |
|
...a to już nowe Stare Miasto. Może ładniej, ale z historią Batumi i gruzińską architekturą ma toto niewiele wspólnego. |
Odchodząc od wybrzeża, przechodząc przez Stare Miasto w kierunku dworca autobusowego, widzimy jak wygląda zwykłe Batumi. Mijamy szare bloki i dziesiątki ulicznych sprzedawców. Dworzec autobusowy stopniem chaosu przypomina inne miasta Gruzji, choć być może jeszcze je pod tym względem przewyższa. Przechodząc jeszcze kawałek w stronę bazaru zobaczymy ulice bez asfaltu, które przy częstych deszczach zamieniają się wręcz w jeziora. Na ulicach stoją rozpadające się samochody, służące czasem straganiarzom jako magazyny. Z drugiej strony to właśnie tutaj kwitnie miejskie życie. Szarą scenerię zdobią wielobarwne stoiska z owocami, warzywami i ogólnie wszystkim, co można sprzedać. I też tutaj gruzińskie jedzenie jest najtańsze i najlepsze.
|
A tak wygląda Batumi zaledwie kilometr od centrum.
Następny etap wyprawy:
|
Batumi, to miasto kontrastów. Mimo wszystko warto je odwiedzić. My nazywamy Batumi wschodnim Las Vegas. Szkoda tylko, że plaża jest kamienista, chociaż to też ma swoje plusy, bo nie trzeba po powrocie wysypywać tony piachu z ubrań.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia. Pozdrawiam!