piątek, 7 września 2018

Podróż koleją transsyberyjską

Ale jazda!

Podróż koleją transsyberyjską i sama Syberia już od dawna były moim marzeniem. Znalazłam więc przez internet ludzi, którzy mają podobne zainteresowania, dotarłam do Moskwy (Bydgoszcz->Łódź->Praga->Moskwa), zawarłam nowe znajomości, odświeżyłam stare, a nawet zupełnym przypadkiem trafiłam na finał mistrzostw świata w piłce nożnej... Następnie zaś wsiadłam do pociągu, a w Irkucku wraz z garstką zapaleńców ruszyłam nad Bajkał :)

Zanim to jednak nastąpiło, swoje trzeba było odsiedzieć. Pokonanie trasy Moskwa -> Irkuck zajmuje praktycznie pełne cztery dni... jakby nie spojrzeć to prawie 5000 km.


Bilety
Bilety na kolej można kupić na tej stronie. Strona ma też angielskie tłumaczenie i w ogóle jest bardzo elegancka. Wszystko zostało ładnie opisane, które miejsca są wolne, ile kosztują itd itp. Po wybraniu miejsca i zapłaceniu, dostajemy na maila bilet elektroniczny (dwujęzyczny, w sensie wszystko jest zarówno po rosyjsku jak i po angielsku).

No to ruszam!
Pociąg został podstawiony na peron około godzinę przed odjazdem. Przed wejściem każdemu sprawdzono bilet i paszport... i to tyle w kwestii sprawdzania. W Rosji nie ma czegoś takiego jak budzenie w środku nocy przez konduktora. Ruszyliśmy punktualnie co do minuty.




Wagony, jak na pociągi przystało, mają różne standardy. Jest coś na kształt, znanych nam wszystkim, kuszetek i to nazywa się - kupe. Są też, moim zdaniem dużo ciekawsze, wagony plackartne, takich wagonów u nas nie ma i ja właśnie w takim jechałam :D Jak to wygląda? W wielkim skrócie oprócz toalet (cztery na wagon) nie ma żadnej przestrzeni zamykalnej, a wszyscy pasażerowie tworzą jeden wielki organizm.





Na trasie 
Chrapanie okazało się problemem mniejszym niż małe dzieci. Dzieci w ogóle było zadziwiająco dużo! Kiedy uświadomiłam sobie ich liczbę, doszłam do wniosku, że takie stadko mogłoby urządzić niezłe piekło... Muszę przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem, jak te małolaty umieją się sobą zająć, nie krzyczą, nie wymagają uwagi dorosłych i w ogóle są całkiem grzeczne.

Podobało mi się to, że ludzie wsiadali, wysiadali, ciągle pojawiał się ktoś nowy do posłuchania i pogadania. Było też znacznie nowocześniej niż myślałam - kontakty, klima, a nawet wtyczki USB. Darmowy wrzątek to kwestia oczywista, podusia, pościel i materac też. Około północy wyłączano duże światło i chyba poszczęściło mi się z wagonem, bo nikt nie urządzał pijackich libacji.

W pociągu był także wagon restauracyjny, ale nie miałam potrzeby tam zaglądać. Pomimo tego, że mój plecak do połowy wypełniony był jedzeniem i tak marnie się to prezentowało przy wielkich siatach moich współtowarzyszy podróży w wagonie :) Powiem więcej, wciśnięto mi nawet zapasy na dalszą drogę...



Pani, której ręce zostały uwiecznione na zdjęciu powyżej, co roku jeździ w odwiedziny do siostry mieszkającej w Jekaterynburgu, podczas gdy ona sama żyje we Władywostoku. To równa się 5 dniom w pociągu w każdą stronę... Odległości mają tu zupełnie inne znaczenie!

Tylko widok z okna okazał się nieco nudniejszy niż myślałam. Lasy, łąki, małe wioski, co kilkaset kilometrów większe miasto i praktycznie wszędzie płasko. Liczyłam jednak na więcej gór, nawet Ural przejechaliśmy niezauważenie.



Widok z końca pociągu

Pociąg jechał niesamowicie punktualnie. Wydaje mi się, że na żadnym odcinku nie złapaliśmy opóźnienia. Postoje trwały zazwyczaj do kilku minut, chyba że było to większe miasto w stylu Jekaterynburga czy Nowosybirska, to wtedy do godziny.






Pociąg dzień czwarty. Włosy może już nie te i ogólnie świeżość, ale za to poczucia szczęścia na pewno nie brakuje :D


Do Irkucka dojechaliśmy bez minuty opóźnienia!






A to już Bajkał:

Olchon


4 komentarze:

  1. Pociąg wygląda świetnie.
    Sama byłabym zainteresowana taką podróżą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis. Ja jechałem w 2008 r. Z Moskwy do Władyswostoku. I też nie było pijackich libacji, co bardzo mnie wtedy dziwiło, bo było bardzo dalekie od stereotypu jazdy rosyjskim pociągiem...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiem twierdzić, że stereotypów na temat Rosji jest naprawdę sporo i wiele z nich nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Mi ten kraj bardzo się podoba, kocham drewniane domy, lasy i całą tą nieskazitelną przyrodę, a z drugiej strony nie widziałam piękniejszego miasta niż Petersburg. Ludzie też przypadli mi do gustu, dawno nie spotkałam się z taką życzliwością, więc póki do Rosji będę wracać i wracać. Tym bardziej, że marzy mi się Murmańsk, marzy mi się Kamczatka, marzy mi się Syberia i Jakucja... Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Rzeczywiście trochę to wygląda jak jeden żyjący organizm, bo na kilka dni zupełnie obcy sobie ludzie są zamknięci w niewielkiej kapsule i spędzają ze sobą mnóstwo godzin (+ ruch przychodzący/odchodzący). Ultraciekawe doświadczenie!

    OdpowiedzUsuń