Dziwnym trafem złożyło się, że
loty w środku sierpnia loty z Niemiec do Bergamo były bardzo tanie.
Musiałem wprawdzie dojechać do leżącego na końcu świata
lotniska Weeze, ale nadal się to opłacało. Po sennym, porannym locie trzeba było
ogarnąć dalsze działanie. Obok strefy przylotów na
lotnisku Orio al Serio trafiłem na kasę biletową. Za dojazd do
centrum Mediolanu płaci się 5 € w jedną stronę. Po wyjściu z
terminala nietrudno znaleźć autobus, kierowcy głośno informują
turystów, że jadą do Mediolanu i kiedy odjeżdżają.
Mediolan
Autobusy dojeżdżają pod mediolański
dworzec główny (Stazione Centrale). Postanowiłem najpierw się tam
trochę rozejrzeć. Następnego dnia miałem jechać stamtąd
pociągiem, więc chciałem się zorientować gdzie są kasy, a gdzie
perony. No i poczułem się jak w jakimś pałacu... Bogactwo
dekoracji i monumentalizm robią wrażenie. To taka zapowiedź, czego
mogę się spodziewać w Mediolanie.
Na Piazza della Scala, obok słynnego
teatru La Scala, znalazłem wejście do Galerii Vittorio Emmanuele
II. To właściwie punkt kulminacyjny mediolańskiego przepychu.
Wśród sklepów Prada, Versace i Swarovski zwykli śmiertelnicy
raczej wiele nie kupią, ale zawsze można popodziwiać tę królewską
galerię handlową. Wyszedłem na Piazza del Duomo. Monumentalna
katedra dominuje na placu. Mało kto wie, że jej fasada została
dokończona dopiero w XIX wieku (tak samo jak w przypadku florenckiej
katedry Santa Maria del Fiore).
W Mediolanie trzeba się zmierzyć z
problemami turystycznych miast południowej Europy. W głównych
punktach miasta, takich jak dworzec, Piazza del Duomo i Galeria
Vittorio Emmanuele krążą nieustannie sprzedawcy różnych
(nie)zbędnych drobiazgów. Jeśli akurat nie potrzebujemy kija do
selfie albo okularów przeciwsłonecznych, w większości przypadków
wystarczy im po prostu krótko odmówić, czasem tylko niektórzy
będę próbowali dosłownie wcisnąć towar w ręce. Poza tym, co
jest też dosyć przykre, jeśli ktoś spontanicznie oferuje pomoc,
to najpewniej później będzie chciał zapłaty za przysługę. Ale
z drugiej strony sporo jest też ulicznych artystów, muzyków,
którzy niewątpliwie ubarwiają życie miasta.
Postanowiłem poszukać jakichś
spokojniejszych, a jednocześnie nastrojowych zakątków. Kościół
San Lorenzo Maggiore to jeden ze śladów długiej historii miasta.
Surowe ceglane ściany i nieregularnie „podoklejane” kaplice dają
wrażenie, że budowla pomimo przemian trwa tutaj od wielu wieków.
Kawałek dalej natrafiłem ciekawe
miejsce. Jak się okazuje, Mediolan ma też swoją „Wenecję”.
Składa się na nią Darsena, używana przez wieki jako miejski port
i dwa doprowadzające do niej wodę kanały. Szczególnie malowniczy
jest Naviglio Grande. Postanowiłem posiedzieć w kawiarni z widokiem na kanał, ponieważ
w hostelu mogłem się zameldować dopiero o 14.
Później, klucząc ulicami po mieście
w drodze do zakwaterowania zastanawiałem się, dlaczego ten Mediolan
wygląda jak wygląda. Niektóre budowle wydają się być
kontrowersyjne... albo jeszcze bardziej kontrowersyjne.
Jak później doczytałem, Mediolan
podzielił podczas wojny los wielu europejskich miast, zniszczonych w
wyniku bombardować. Zalicza się do miast, które najbardziej we
Włoszech ucierpiały. Stąd właśnie tyle współczesnych budynków, również na starówce. Chociaż osobiście uważam, że wieżowiec na zdjęciu powyżej to lekka przesada.
Hostel był w miarę przyzwoity, jak na
najtańszy w mieście. Po nabraniu sił wybrałem się jeszcze na
wieczorny spacer. Po drodze widziałem zamek Sforzów, zamknięty już
o tej porze. Zrobiło na mnie wrażenie, jak dawni książęta
musieli sobie cenić swoje bezpieczeństwo, zamek jest otoczony
potężnym murem i głęboką fosą.
W parku za zamkiem, Parco Sempione,
odbywała się impreza dla seniorów w rytmie italo-disco
(ma-ma-ma-ma-mamma-maria-ma!) :)
Później dotarłem jeszcze raz do
Naviglio Grande. Tym razem okolica prezentowała się zupełnie
inaczej niż przed południem. Deptaki po obu stronach kanału
zapełnione stolikami i wszędzie pełno ludzi, a zamknięte parę
godzin wcześniej lokale działają jak najlepiej. Okazuje się, że
to tutaj się skupia nocne życie Mediolanu.
Lecco nad Jeziorem Como
Następnego dnia wymeldowałem się i pożegnałem się z Mediolanem. Za 5,50 kupiłem bilet do Lecco nad jeziorem Como. Pociąg był elegancki, a podróż naprawdę przyjemna, aż na początku obawiałem się, że przypadkowo wsiadłem do pierwszej klasy. Pod koniec drogi było już widać góry. Może samo miasto nie jest bardzo zachwycające, ale znalazłem tam to, czego nie było w wielkim Mediolanie – taką kameralność i wąskie uliczki. Najwięcej ludzi spotkałem na promenadzie nad jeziorem. Właściwie nic dziwnego, w ten gorący dzień w cieniu drzew siedziało się najprzyjemniej, a i popatrzeć było na co.Bergamo
Popołudniem ruszyłem w dalszą drogę,
już do Bergamo. Pociąg już nieco starszy, ale za to cena biletu
niższa. Bergamo już raz zwiedzaliśmy, ale tym razem trafiła mi
się trochę bardziej słoneczna pogoda.
Dotarłem na starówkę, a właściwie
Górne Miasto (Città
alta), bardziej szczegółowo opisaliśmy je tutaj, więc
teraz przede wszystkim parę zdjęć.
Dochodzi do tego jeszcze jedno miejsce warte wspomnienia. To taka pizzerio-cukiernia, parę kroków
od Piazza Vecchia. Większość ludzi nie zatrzymuje się tam na
posiłek, a bierze pizzę na wynos. Miejsca do siedzenia ograniczają
się do paru krzesełek barowych. Pizza sprzedawana jest w kawałkach,
na wagę, a na podgrzewanej ladzie leżą rozmaite rodzaje. Klientów
było sporo, więc nie ma szans, żeby pizza zdążyła się
zestarzeć. I chociaż podana na tekturowej tacce z plastikowym
widelcem, była naprawdę wyborna. To musi być prawdziwa natura
lokalnej kuchni, która nie potrzebuje eleganckiej oprawy i sama się
broni.
Napełniony tą gastronomiczną
refleksją obszedłem jeszcze raz Stare Miasto i udałem się w
kierunku lotniska.
***
Podsumowując, wszystkie opisane miejsca są oddalone od siebie rzut beretem i da się je objechać takim "ekspresem" nawet podczas krótkiego wyjazdu. Jeśli ktoś ma
odwiedzić Lombardię pierwszy raz na jeden, dwa dni i też ląduje w Bergamo, mimo wszystko
najbardziej polecam skupić się tym mieście i poznać jego szczególny klimat. Na
dłuższym wyjeździe warto zatrzymać się w Mediolanie, szczególnie jeśli ktoś
jest miłośnikiem muzeów, galerii, bo takich atrakcji tam nie
brakuje.
Wieczory w Mediolanie, spacer po Bergamo i rejs po jeziorze Como to przepis na udany, przedłużony weekend w Lombardii
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Zabrakło mi wprawdzie czasu na rejs, ale na pewno jeszcze kiedyś tam zajrzę i da się to nadrobić.
Usuń