Jak zwykle przed wyjazdem naczytałam się blogów, a tam... ochy i achy! Że piękna przyroda, że widoki, że El Teide, że plaże itd itp. Z takim zatem nastawieniem polecieliśmy (a przynajmniej ja) na Teneryfę.
Sęk na pewno tkwił w nastawieniu, ale jeśli się tam wybieracie może warto być przygotowanym na to, że wyspa żyje głównie z turystyki. Co za tym idzie, przez CAŁY ROK panuje tam natłok turystów. Myśleliśmy, że jesteśmy sprytni i polecieliśmy na Teneryfę w grudniu, na niewiele się to jednak zdało. Można się doszukiwać plusów takiej sytuacji np. świetnie rozbudowanej infrastruktury turystycznej i transportu, czy bogatego menu w niezliczonej ilości knajpach. Nie każdy tego jednak szuka... Moim zdaniem wyspa zatraciła przez to sporo swojej autentyczności. Odnosiłam wrażenie, że za dużo jest na sprzedaż i za dużo jest na pokaz.
Z największym bólem serca wspominam El Teide, czyli najwyższą górę Teneryfy i jednocześnie całej Hiszpanii. Najbardziej komercyjny punkt wyspy, wulkan obdarty ze swojego majestatu i jakiejkolwiek tajemniczości po pierwsze przez drogę, którą można wjechać na wysokość ponad 2000 m n.p.m., a po drugie (i to przede wszystkim) przez kolejkę linową, do której ona prowadzi. Tą zaś możemy dostać się niemalże na sam szczyt (do pokonania zostaje zaledwie 200 m przewyższenia). Smutne to dosyć. Ciekawi jesteście czy weszliśmy? Nie weszliśmy. Po co? Jakoś bardziej doceniam wysiłek, który trzeba włożyć chociażby w zdobycie naszych polskich Rysów. I tak jak beznamiętnie podchodzę do Teide, tak z drugiej strony niesamowicie ekscytuję się Mutnovską sopką. Niby też wulkan, góra jak góra, ale tą faktycznie zdobywasz i wiesz, że weszli tam tylko ci, którzy naprawdę chcieli.
Na tym koniec narzekania, teraz skupię się na pozytywach. Jeśli nie lubimy tłumów, a znajdujemy się w dosyć turystycznym miejscu, warto się przejść w miejsca, w które nie można dojechać. Teide to nie jedyny ciekawy punkt. Co więcej, na okolicznych szlakach dziwnie wionie pustką, a widoki są zacne :)
|
Nieszczęsna kolejka liniowa. My ruszyliśmy na szlak do Roques de García. Po drodze spotkaliśmy dosłownie kilka osób. |
|
Krajobraz nieco marsjański. |
|
Będzie zimno mówili... długość geograficzna znacznie zmienia rozumienie niektórych słów... |
|
Widok na El Teide |
|
Straszliwe tłumy na szlaku ;) |
|
Roques de García
|
|
W tym miejscu było już sporo osób, ale była też elegancka asfaltowa droga, parking i restauracja w pobliżu. |
|
Wulkan Roja. Znacznie niższy od El Teide, ale za to bez wejściówek, wcześniejszych rezerwacji i kolejek linowych. |
|
Widok ze szczytu Roja. |
|
To samo miejsce, tyle że o mniej barbarzyńskiej porze :) Najróżniejszych atrakcji zdecydowanie tu nie brakuje. |
Turystyczne miejsca często mają to do siebie, że zawierają punkty, do których turyści nie zaglądają. Taki Paryż. Szalenie popularne miasto, ale ilu z odwiedzających go było np. w jego dzielnicach-sypialniach? Myślę, że niewielu, bo i zdawałoby się po co. Teneryfa to nie Paryż, ale też ma takie miejsca. Włócząc się po Santa Cruz natrafiliśmy na lekko odizolowaną i położoną na sporym wzniesieniu część miasta. Przypominała labirynt, składała się bowiem z wąskich uliczek i niezliczonej ilości schodów, z których niektóre urywały się nagle, tak że trzeba było się cofać. Na jedne zawalił się gruz dosłownie przede mną. Zamiast turystów spotkaliśmy tu patrol policji. Dziwne miejsce, oryginalne i, tu akurat pasuje to słowo, autentyczne.
Podsumowując, jeśli zależy nam na wypoczynku w dobrze zorganizowanym turystycznym miejscu z szerokim wachlarzem atrakcji, wtedy Teneryfa jak najbardziej pasuje. Jeśli zaś wolimy powłóczyć się gdzieś, gdzie jest cicho i spokojnie, gdzieś, gdzie oderwiemy się od turystyki... wtedy polecałabym jednak bardziej Syberię, albo przynajmniej Schronisko na Krańcu Świata w Starym Łupkowie w Bieszczadach.
Fotki wskazują, że jednak można znaleźć miejsca dla introwertyków - jak okiem sięgnąć pustki. Warto choć raz zajrzeć na Teneryfę. A czy powrócić? - to już zależy od gustów.
OdpowiedzUsuńTak, można znaleźć miejsca dla introwertyków, ale ja też raczej nie fotografuję zatłoczonych miejsc, wolę "pustkę". Hmmm... Teneryfę póki co odhaczam i nie planuję powrotu, ale może z czasem coś się zmieni. Zupełnie się zgadzam, że zależy to od gustu :)
UsuńPiękne fotki z Teneryfy i myślę, że przekonałaś mnie do odwiedzenia tej wyspy. Równocześnie jestem zdania, że warto poznać również nasz kraj. Ostatnio byłam na wycieczce we Wrocławiu, którą obsługiwał przewoźnik z Poznania - https://leontravel.pl/ - i trzeba przyznać, że zadbał on o nasz komfort podróżowania. Było i wygodnie i bezpiecznie a kierowca autokaru charakteryzował się wysoką kulturą osobistą.
OdpowiedzUsuńHmm... prawdę mówiąc moim zamiarem, czego można domyślić się choćby po tytule, nie było przekonanie do odwiedzenia wyspy. Rozumiem jednak, że pani komentarz ma zgoła inne zadanie ;)
UsuńPs. Nawiasem mówiąc z lekka niefortunnym pomysłem jest promowanie "wygody" i "autokarów" na włóczykijowym blogu :)