czwartek, 28 sierpnia 2014

San Sebastian (Donostia)-Bilbao, 24.-27.08.2014

Wędrujemy szlakiem Camino del Norte, który także prowadzi do Santiago de Compostela, jest jednak znacznie mniej popularny niż Camino Frances...dlatego go wybraliśmy. Wiedzie tuż przy wybrzeżu Morza Kantabryjskiego, zarówno przez wsie, jak i duże turystyczne miejscowości, przez góry i doliny, tereny gdzie mówi się zarówno po hiszpańsku, jak i po baskijsku. Ten ostatni język jest o tyle ciekawy, że nie przypomina żadnego z funkcjonujących obecnie w Europie.

Trochę baskijskiego.
Niegasnąca walka o niepodległość.

Hiszpańskie miasta są niezwykle gęsto zabudowane. W krajobrazie dominują tu blokowiska, chociaż trzeba przyznać, że pod względem architektonicznym prezentują się znacznie lepiej od tych polskich. Natomiast tereny wiejskie są zazwyczaj słabo zaludnione i dosyć...dzikie. 

Blokowisko w Debie.

Winda łącząca dwa poziomy miasta. Deba.

Stare Miasto. Zumaia.

A teraz trochę wyższy standard.

Pastwisko o wschodzie słońca:).

Wędrówka przez odludzia.

Wiejski krajobraz.

Mocno zdziwiliśmy się, gdy doszły nas słuchy jakie odcinki ludzie pokonują dziennie idąc tym szlakiem. Jest to od 15 do maksymalnie 25 km...a my robimy 35-45...i albo łapiemy się na ostatnie miejsca w schroniskach (po drodze spotyka się schroniska "donativo"-czyli każdy płaci tyle, ile chce), albo się nie łapiemy wcale, bowiem wszystkie łóżka są zajęte przez osoby, które przeszły kilkanaście kilometrów (wow!). Raz widzieliśmy starszego pana, przeszedł 42 km, był wykończony i oczywiście nie dostał miejsca w schronisku bowiem za późno przyszedł. Wydało nam się to bardzo niesprawiedliwe, naszym zdaniem w każdej noclegowni powinny być dodatkowe miejsca dla osób, które faktycznie przeszły większy dystans! Prawie nikt nie nosi tu ze sobą namiotu, więc jeśli nie załapie się na nocleg w schronisku musi płacić już spore pieniądze za spanie na kwaterze prywatnej.

My wychodzimy ciągle o tej samej godzinie, to słońce coraz później wstaje:)
Na szlaku.

Ze schronisk na tym odcinku zdecydowanie możemy polecić albergue municipal w miejscowości Zumaia. Zlokalizowane jest w dawnym, bardzo nastrojowym klasztorze. Śpi się w kilkuosobowych pokojach i nie ma aż takiego obłożenia.

Krużganki. Opactwo cystersów w Cenarruza.

Typowy wiejski kościół w tym rejonie Hiszpanii.

W San Sebastian (bask. Donostia) poczuliśmy już prawdziwie południowy klimat. Palące słońce, plaże pełne ludzi, palmy i wielkie kaktusy w ogródkach. 

Donostia-San Sebastian.

Rzut okiem na Pireneje po wyjściu z San Sebastian.



Przechodziliśmy też przez miejscowość Gernika, której zbombardowanie podczas hiszpańskiej wojny domowej było inspiracją do stworzenia słynnego obrazu P. Picasso.

Wariacja na temat Picasso.
"Guernica" na murze.

Włóczęgę przez Euskadi (rodzima nazwa Kraju Basków) zakończyliśmy w Bilbao. Podobno niektórzy zatrzymują się tutaj na dwa dni, ażeby zwiedzić wszystkie muzea... nam jednak ciekawsze wydaje się wyruszyć w dalszą drogę i zobaczyć nowe miejsca:)

Bilbao.
Bilbobus, czyli miejska komunikacja w Bilbao.
Wyłaniająca się z blokowisk Starówka.
Architektura starej części Bilbao.
Miejsce kontrastów - Muzeum Guggenheima.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz