niedziela, 21 września 2014

Santiago de Compostela-Finisterra, 16-18.09.2014r.


Była to prawdziwa próba zdobywcy! Głównie za względu na pogodę... lało, wiało, a dzienne odcinki, które sobie wyznaczyliśmy do krótkich nie należały. Najgorsze uczucie było rano tuż przed wyjściem, kiedy to człowiek widział tą ciemność (w Hiszpanii robi się teraz jasno dopiero ok.8), słyszał ścianę deszczu, wichurę... i zastanawiał się, czy to już jest masochizm, czy jeszcze nie.

Szlak z centrum Santiago do Przylądka Finisterra (po galicyjsku-Fisterra) liczy niecałe 90 km. Początkowo prowadzi przez tereny często bezludne, jednak gdy dotarliśmy na wybrzeże mijaliśmy już miejscowość za miejscowością. Także i tu nie zaobserwowaliśmy okiennic - nie ma ich w całej północnej Hiszpanii! Bardzo popularne są za to duże okna przypominające trochę portfenetry.

Tym razem horreo w wersji rozbudowanej.
Romantycznie przy Ponte Maceira:)
Wiejski kościół.
I znów nad morzem... Port w Corcubion.
Duże okna-typowe dla północnej Hiszpanii.

Ostatnie dwa noclegi idealnie odzwierciedlały zróżnicowany charakter szlaku:). Raz spaliśmy na podłodze w lekko strasznej, opustoszałej, położonej na odludziu byłej szkole. Schronisko publiczne,  w środku jedynie prowizoryczne łazienki, kilka materaców do spania, sprzętu kuchennego brak. Oprócz nas nocowały tam tylko dwie osoby, na zewnątrz dudnił ulewny deszcz, a wiatr świstał głośno w nieszczelnych oknach. Innym razem spaliśmy luksusowo na łóżku piętrowym w przytulnym albergue (także publicznym), gdzie na dodatek panuje zwyczaj wspólnych kolacji oraz śniadań. Ogólnie całkiem wesoła atmosfera, sporo ludzi i sympatyczni włoscy gospodarze. Znajduje się ono tuż za miejscowością Corcubion, 13km od przylądka. 

18 września 2014r. o godzinie 9:58 osiągnelismy cel naszej wyprawy! 

4 km do celu...
 ...2 km...
...0,00km...i koniec trasy!
Latarnia na Cabo Fisterra.
Maszt obwieszony fantami:)

Powrót. Już nie pieszo... ale również warty jest opisania. Przy Santiago znajduje się lotnisko, które obsługuje także tanie linie lotnicze, loty są jednak tylko do innych miast Hiszpanii (mimo wszystko warto skorzystać z tego faktu, bilety autobusowe, czy kolejowe są znacznie droższe). Dzięki temu zwiedziliśmy po raz kolejny Barcelonę i Gironę:). O Barcelonie każdy słyszał, dlatego chcielibyśmy w tym miejscu polecić Gironę, szczególnie jest ktoś ma lot z tamtejszego lotniska. Miasto nie jest zbyt duże i nie oblegają go tłumy turystów. Starówka prezentuje się bardzo ciekawie, można podziwiać malownicze domy nad rzeką Onyar, natrafić na ulice rodem ze średniowiecza lub przespacerować się po murach miejskich. 

Ostatnie łapanie internetu przy kawie.
Girona. Nad rzeką Onyar.
Podziwiając widoki;) 
Fiesta.

Następnie ponownie korzystając z tanich linii lotniczych udaliśmy się do Niemiec. Przy okazji odkryliśmy dlaczego niemiecka kolej nie spóźnia się aż tak mocno. To bardzo proste! Przykładowo, kiedy pociąg odnotowuje spóźnienie ok. 30 min dojeżdża do najbliższej stacji i... zwyczajnie nie jedzie dalej, ponieważ nie zdążyłby na kurs w przeciwną stronę. Trzeba czekać na kolejny.

Dotarliśmy do Paderborn, gdzie przez najbliższe miesiące będziemy uczyć się języka, ale także (a właściwie przede wszystkim!) łapać okazje do dalszych podróży:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz