sobota, 5 marca 2016

Antalya

Antalya, czyli nad cieplutkim morzem pod koniec listopada.
Z Konya, gdzie spędziliśmy dzień, do Antalyi postanowiliśmy dojechać autostopem. Odległość do pokonania była pokaźna (jakieś 300 km), a i rano trochę nam się przysnęło... Mieliśmy jednak wielkiego fuksa! Już na przedmieściach Konyi idąc wzdłuż szosy i szukając dobrego miejsca na złapanie stopa, nagle zatrzymał się samochód. Kierowca otworzył okno i zapytał, czy może nam jakoś pomóc, dokądś podwieźć...szok! Nawet nie zaczęliśmy łapać stopa! Bardzo rozmowny gość, mówiący świetnie po angielsku (w gruncie rzeczy, nauczyciel angielskiego) podwiózł nas aż na samo wybrzeże. Tam - w Manavgat nie czekaliśmy długo na kolejny transport - tym razem była to wyładowana po brzegi ciężarówka (wiecie, taka która przewraca się na zakrętach ;) mknąca w porywach do 60 km/h! ;). Kierowca po angielsku nie mówił, ale był bardzo miły, podzielił się z nami cukierkami i podrzucił nas już na przedmieścia Antalyi. Ostatni i najkrótszy odcinek tej podróży okazał się najtrudniejszy, nie byliśmy w stanie zatrzymać żadnego kierowcy, mozolnie wlekliśmy się w kierunku centrum...wlekliśmy się dobre dwie godziny...ale w końcu się dowlekliśmy. 
Centrum jest świetnym miejscem do spacerów. Możemy przejść się po małej starówce i poszukać jakiejś przyjemnej kawiarni. Generalnie trzeba wziąć poprawkę na to, że co chwila jakiś sprzedawca będzie cię będzie zagadywał po niemiecku i angielsku, i jeszcze rosyjsku...serio! Antalya to dosyć słynne turystyczne miasto, szczególnie wśród Niemców i Rosjan, toteż nie ma co się dziwić licznym szyldom napisanym cyrylicą.

Sam widok na Stare Miasto jest bardzo malowniczy, znajduje się tuż przy morzu, nieco poniżej nowszej części Antalyi. Czerwone dachy spośród których wyrastają gdzieniegdzie palmy i widok na błękit Ak Deniz sprawiają wrażenie, jakbyśmy jednak nie znajdowali się w milionowej metropolii. Przespacerowaliśmy się również wzdłuż wybrzeża. Długi deptak idealnie nadaje się do tych celów. Brzeg w okolicach centrum stanowią strome klify, na plażę trzeba się wybrać kawałek dalej.




Wybraliśmy się też za miasto, aby odwiedzić ruiny starożytnego miasta Perge. Na początek wyłonił się teatr, następnie hipodrom. Piękny widok i jak się okazało niezła reklama, bowiem za zwiedzenie dalszej części miasta trzeba już było zapłacić i to 20 TL! Łowiliśmy więc widoki zza płota zastanawiając się ile przyjdzie nam zapłacić za wejściówki w Efezie, który chcieliśmy zobaczyć już bez względu na cenę biletu.




Następny etap wyprawy:


Poprzedni etap wyprawy:


1 komentarz:

  1. Świetne zdjęcia. Turcja jest super krajem do podróżowania. Wiele miejsc zapierających dech w piersiach. Nie pamiętam ceny biletu do Efez ale i tak warto, szczególnie rano, bo słońce do zdjęć jest wręcz idealne. Czekam na dalszą część.

    OdpowiedzUsuń