poniedziałek, 28 grudnia 2015

Amasya



W podróżowaniu najważniejsi są poznawani ludzie, więc zaczniemy od streszczenia naszej amasyjskiej przygody z Couchsurfingiem. Gospodarza udało nam się tu znaleźć już ponad tydzień wcześniej, ale kiedy przyszliśmy pod jego drzwi - dzwonimy, dzwonimy, a tu nic. Jeszcze na lajcie napisałam mu sms-a, on jednak odpisał, że ma dzisiaj jakąś akcję (jest kimś w rodzaju tureckiego Sherlocka Holmesa :)) i możliwe, że wróci do domu dopiero późno wieczorem, jak nie w nocy. My już nie na lajcie zaczęliśmy obmyślać jakiś plan B, kiedy to Sherlock napisał drugiego sms-a, że możemy spróbować poczekać u jego sąsiadów...OK! Jak napisał tak zrobiliśmy ;). Puk, puk i drzwi otworzyło nam dwóch studentów, z których jeden mówił po angielsku więc udało nam się wyjaśnić, o co nam chodzi. Ku naszemu własnemu zdziwieniu przyjęli nas od razu, ugościli kolacją i po kilkudziesięciu minutach stwierdzili, że po co mamy czekać na Sherlocka skoro możemy zostać u nich. Zostaliśmy i spędziliśmy razem świetnie czas, a przy okazji poznaliśmy dwie kolejne fantastyczne osoby! Rano wpadł Sherlock z przeprosinami i opowieścią. Okazało się, że wrócił dopiero o 3 w nocy, misja jednak zakończyła się powodzeniem - udało mu się złapać złodzieja książek wartych blisko 1000 lirów!

Couchsurfing... polecamy zdecydowanie! :)




A teraz trochę o mieście...
Wśród wszystkich miast które widzieliśmy w Turcji, Amasya zalicza się do grona naszych faworytów. To raczej spokojna miejscowość, która kryje w sobie mnóstwo skarbów... A na pewno spokojnie jest w listopadzie, w sezonie prawdopodobnie trochę ciaśniej. Turystów przyciągają niesamowite zabytki. W starożytności w skalnych zboczach przylegającego do Amasyi wzgórza wykuto grobowce królewskie, nadające krajobrazowi miasta aurę tajemniczości. Pochodzą z III-II w p.n.e., jednak przez ich surowość i brak dekoracji sprawiają wrażenie starszych. Tajemnicze są również wąskie korytarze otaczające komory grobowe. Wstęp na teren skalnych grobowców wraz z wejściem na pobliskie fortyfikacje kosztuje 5 lira. Od strony miasta nie ma jednak dostępu do znajdującego się na szczycie góry zamku, aby się tam dostać należy pokonać kilkukilometrową drogę naokoło. 


Wielkim atutem Amasyi jest zachowana część Starego Miasta, szczególnie malowniczo prezentują się domy wybudowane nad samym brzegiem rzeki. Niewysokie białe budynki i wąskie uliczki tworzą niesamowity klimat, którego brakowało w odwiedzonych przez nas wcześniej miastach nad Morzem Czarnym. 




Po przeciwnej stronie rzeki mamy już do czynienia z większą ilością nowej zabudowy i sporym ruchem. Zachowały się tu jednak najważniejsze zabytki średniowieczne i nowożytne. Istotną rolę meczet sułtana Bajazyda II, który był częścią kompleksu kulliye. Oprócz miejsca kultu w zespole budynków wzniesiono też madrasę (muzułmańską szkołę teologiczną), łaźnie, kuchnię i budynek na cele działalności charytatywnej. Warto wspomnieć, że w czasach Imperium Osmańskiego Amasya była miastem, do którego sułtani wysyłali swoich synów (szechzade), aby odbyli tu edukację i wprawiali się w rządzeniu. To było powodem postawienia w Amasyi pomniku sułtańskiego syna robiącego selfie, który cieszy się niezmiernym zainteresowaniem ;P.

Arabska inskrypcja na meczecie sułtana Bajazyda II.



Następny etap wyprawy:



Kayseri





Poprzedni etap wyprawy:



Trabzon i północne wybrzeże Turcji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz