sobota, 10 września 2016

Plusy i minusy prowadzenia hostelu

Gdzie żyję i pracuję? W hostelu, z tego co wiem, najtańszym w mieście.
Lokalizacja: Kutaisi, Gruzja.

Zdecydowanie kocham tę pracę, najlepsza jaką kiedykolwiek miałam. Myślę, że po dwóch miesiącach można pokusić się o małe podsumowanie :)

Plusy

Niewątpliwym plusem prowadzenia taniego hostelu jest to, że codziennie przychodzą do nas prawdziwi podróżnicy. Nic mnie już nie zdziwi. Mieliśmy gościa, który dotarł do nas na rowerze... z Czech. Zwyczajnie pewnego dnia stwierdził, że chce się gdzieś przejechać. Nocowało u nas już całe mnóstwo autostopowiczów i to takich, którzy pokonali po kilka tysięcy kilometrów, było też sporo ludzi, którzy żyją w podróży od kilku lat. Gościliśmy Niemca, który przez dwa lata przemierzał Maroko z osiołkiem, dzieląc trudy życia z tamtejszymi pasterzami, był też świetnie mówiący po rosyjsku Ekwadorczyk... takich przykładów mogłabym wymienić dziesiątki. Jak już napisałam wcześniej NIE ZDZIWI MNIE NIC. Taka praca realnie motywuje i inspiruje, i choć w danym momencie ja osobiście jakoś specjalnie się nie przemieszczam, to za to ile uczę się od naszych gości! 
Podsumowując - WSZYSTKO JEST MOŻLIWE. Wystarczy tylko chcieć i zmotywować się do ruszenia z domu, historie, które słyszę tu niemalże codziennie są na to dowodem.

Goście ze Szwajcarii, a pomiędzy nimi Gosia - dziewczyna, która samotnie przejechała autostopem całą Turcję i  Gruzję.

Z lewej strony Sylwia... właściwie to nie wiem gdzie ona jeszcze nie była...:) 
z prawej strony Ana (z Rosji) - początkowo chciała zostać u nas na jedną noc, w efekcie była przez prawie tydzień :) 

POLSKA! Uwielbiam gości z Polski! Zawsze pozytywnie zakręceni! <3
Tu wraz z gośćmi pojechaliśmy na kanion Martvili, a następnie ruszyliśmy na wyprawę poszukiwawczą wodospadu Oniore.

A tu goście z Czech, Ukrainy i Włoch. Ta nieśmiało wyglądająca parka ze Lwowa 
(przy naszym "telewizorze") w danym momencie jest w podróży już ponad 3 miesiące. Nie mają limitu czasowego. Arsen robi fenomenalne (!) zdjęcia, pomimo że jak sam siebie określił jest tylko amatorem... śledzić ich można tutaj.

Ostatnio miewamy też zmotoryzowanych gości :D

Jak na razie nasz najmłodszy gość - 6 miesięcy :) I już nikt mi nie wmówi, że nie można podróżować z niemowlakiem...

Andy - nasz dotychczasowy rekordzista. Przyjechał początkowo na jedną noc, został na pięć. Po mniej więcej tygodniu pojawił się ponownie i znowu został na kilka dni, a przy wyjeździe zaklepał kolejny termin - przyjeżdża jutro, ciekawi mnie jak długo tym razem z nami pomieszka :)

Mama zawsze mi powtarzała, że jeśli będę próbowała żyć podróżą, to umrę z głodu. MAMO, ŻYJĘ! ...i nawet przybyło mi kilka kilogramów. Fascynuje mnie, jak ludzie radzą sobie finansowo z takimi długoterminowymi podróżami i oczywiście wprost o to pytam. Niektórzy skrupulatnie oszczędzali na "podróż życia", ale tacy naprawdę BARDZO długoterminowi podróżnicy znajdują sobie sposoby na zarabianie lub po prostu niewydawanie pieniędzy. 
Zarabianie - udzielanie lekcji np. angielskiego, robienie zdjęć, pisanie tekstów, choć także bardziej prozaiczne zajęcia typu pracowanie w portach, na bazarach, w barach, na plantacjach, hostelach (brzmi znajomo:) itd. itp. 
Niewydawanie pieniędzy - branie udziału we wszelakich programach dla wolontariuszy - pracujesz za darmo, ale też nie płacisz za wyżywienie i nocleg, a czasem nawet dostajesz kieszonkowe. 
Do tego wszystkiego dodaje się autostop, Couchsurfing i spanie w najtańszych hostelach... i voila!



Juliana i Ivan - para z Brazylii, w podróży od kilkunastu miesięcy. Korzystają z autostopu, Couchsurfingu, najtańszych hosteli i programów dla wolontariuszy.

Dominik - chłopak z Czech, przejechał samotnie autostopem odcinek Hong Kong - Praga.

Statystyki gości na dzień dzisiejszy (10.09.2016r.)
Minusy

Największym (dla mnie) minusem jest to, że się nie śpi. W okresie lipiec - sierpień wyspałam się może tak z 2-3 noce, teraz (wrzesień) zazwyczaj dobijam do 6 godzin snu, choć np. dzisiaj spałam całe 2 godziny. Gospodarz idzie spać ostatni i wstaje raczej wcześnie. Do tego niestety trzeba czasami dodać kilkukrotne wstawanie w nocy. Lotnisko w Kutaisi ma odloty/przyloty w godzinach wieczorno-nocno-porannych, a to oznacza, że goście odjeżdżają i przybywają do nas we wszystkich możliwych porach. Brak snu jest na milion procent tą kwestią, która przeszkadza mi najbardziej. Marudząc dalej ciągle nie przyzwyczaiłam się do tutejszego klimatu, czyt. okropnych upałów i jeszcze okropniejszej wilgotności powietrza. Czasami uświadamiam sobie, że tylko siedzę, a i tak jestem cała spocona. Jest też parę kwestii kulturowych, które zwyczajnie mnie irytują. Gruzini nie znają słowa "cicho"! Przez telefon rozmawiają tak, jakby na siebie krzyczeli, jeśli jeden chce czegoś od drugiego to nie podejdzie, a będzie się darł na cały głos, nawet jeśli jest to środek nocy. Nie podoba mi się też tutejsze śmiecenie, totalna niepunktualność i podkolorowywanie każdej możliwej historii... ale o tym skrobnę chyba coś oddzielnego ;)

2 komentarze:

  1. Niesamowite Aga, że teraz tak sobie żyjesz!! Powodzenia wielkie i pozdrawiam ciepło z Polski z Poznania, być może uda mi się kiedyś gdzieś wyruszyć. Poznałam jakiś czas temu gruzinkę i zapraszał nas do małej miejscowości pod Kutaisi, więc może może Cię odwiedzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę, abyś się wyspała w tym miesiącu :)

    OdpowiedzUsuń