środa, 3 sierpnia 2016

Pakowanie na długi trekking

Pakowanie do najłatwiejszych nie należy, szczególnie gdy planujemy nieść cały dobytek na własnych (!) plecach od noclegu do noclegu.


Właściwie można założyć, że nie ma wielkiej różnicy między pakowaniem się na 2 tygodnie a na 2 miesiące. Tak czy inaczej odpada możliwość wzięcia czystych ciuchów na zapas – bez prania w trasie się nie obędzie. Można prosić gospodarza schroniska, hostelu czy innego przybytku o możliwość wyprania sobie rzeczy, czasem pranie jest usługą płatną. Na krótszy dystans płyn do prania w półlitrowej butelce może się sprawdzić. Wprawdzie dodatkowy ciężar, ale zapewnia niezależność. Gdy innych możliwości zabraknie, mydło jako wariant minimalistyczny daje radę.

Ilość ubrań zależy od przewidywanej częstotliwości prania. Jedna koszulka na sobie, jedna czysta w plecaku i jedna susząca się to rozsądne rozwiązanie. I może się sprawdzać tygodniami, serio ;) Ze spodniami sprawa jest trudniejsza. Wiele zależy od aktualnej sytuacji pogodowej. Latem można zaryzykować jedne krótkie i jedne długie, na wszelki wypadek max jedna para na zmianę. Jakaś ciepła, najlepiej rozpinana bluza, przyda się nawet latem. 

Im więcej da się powiesić na plecaku, tym lepiej :)

Buty to dosyć indywidualna sprawa. Na nizinno-wyżynne wyprawy wysokim butom trekkingowym mówimy stanowcze raczej nie! Niezastąpione na stromych, skalistych szlakach, usztywniając kostkę i chroniąc przed zwichnięciem. W przeciwnym wypadku stanowią dodatkowe obciążenie i prędzej czy później zaczniemy je przeklinać. Na niższe górki właściwie można pokonać w niskich butach lub nawet sandałach. Problemem tych ostatnich jest to, że na dłuższą metę mogą obcierać. Więc (uwaga!) do sandałów zakładamy skarpety (sprawdzone info, M.) :P

Coś przeciwdeszczowego to konieczność. Jednak nie trzeba inwestować w super-hiper nieprzemakalną kurtkę. I tak nie ochroni ona spodni czy plecaka. Najlepsze są wielkie, lecz niezbyt stylowe peleryny. Znalezienie peleryny zapewniającej 100% wodoodporności, osłaniającej plecak i nas od kolan w górę nie jest aż tak trudne. Używaliśmy też osobnej peleryny na plecaki, ale z czasem zrezygnowaliśmy z tego.


Zawartość plecaka mocno zależy od planowanych noclegów. Namiot + karimata to pokaźna część bagażu. Przy wyborze namiotu należy postawić na absolutny minimalizm, jeśli chodzi o rozmiar i wagę. Ale trzeba być świadomym, że „dwójka” jest wygodna dla 2 osób bez uwzględnienia bagażu. Z tego względu zdecydowaliśmy się trzymać nasze plecaki na zewnątrz, pod pelerynami. Tylko wartościowe rzeczy trafiały do namiotu. Co do karimat, używaliśmy takich ze „sreberkiem” grubość 0,5-1 cm. Na ogół sprawdzały się dobrze. Klasyczne karimaty po zwinięciu nadal zajmują sporo miejsca. Dostępne też są karimaty składane... Opcją dla „hardkorów” jest sama folia aluminiowa. Warunki nie są królewskie, ale zapewnia istotną izolację termiczną.


Do wszystkiego dochodzi jeszcze niezbędnik w postaci noża/scyzoryka, łyżki, kubka (prostego metalowego). Kompas to też ważna sprawa, jeśli nie używamy GPS-a. (tfu!). Szlaki czasem lubią być niedokładnie oznaczone, więc sama mapa to za mało.

Nie mieliśmy żadnej kuchenki, ponieważ uznaliśmy ją za zbyt duże obciążenie. Jeśli nie jedziemy na Alaskę lub Syberię, to bardziej sprawa komfortu niż rzecz niezbędna do przeżycia. Jest jednak parę argumentów "za". Czasami budząc się rankiem w chłodnym lesie brak gorącej herbaty bywał odczuwalny. Na wielu kempingach nie ma możliwości samodzielnego zagotowania wody, więc kuchenka gazowa - do przemyślenia.

W trasie zwykle trudno o źródło ciepła. No chyba, że przypadkowo w samym środku lasu gdzieś w Czechach w trakcie całodobowej ulewy trafi się na "kaplicę" z piecykiem :) Ale to już taki dość wyjątkowy wyjątek.

Przerwa typowa. Ławka jako stołówka. Suchy prowiant i woda z witaminami. 

Na koniec najważniejsze: i tak własne doświadczenie zweryfikuje zawartość waszego plecaka. Zawsze się zdarzy taki moment, najczęściej po pierwszej, porządnej górce, kiedy to niepotrzebne (choć wcześniej uznane za niezbędne) rzeczy lądują w śmietniku. A jeśli nie jesteśmy na wcześniej wspomnianej Alasce, to brakujący ekwipunek zazwyczaj można dokupić po drodze.  





3 komentarze:

  1. Witam
    Co to za miejsce na zdjęciu nr.1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Szwajcaria, północny brzeg jeziora Thunersee.

      Usuń
  2. Kiedyś nawet na dwudniowe wędrówki pakowałam plecak o pojemności 50l, teraz spokojnie na kilka dni starcza 30l. Pakowanie to kwestia treningu, a jak wiadomo to on czyni mistrza. Potwierdzam, peleryna, która nie wygląda najlepiej, zawsze najlepiej ochroni nas i nasz dobytek od deszczu. Miałam okazję też już w takiej występować (w Sudetach), inni woleli przeczekać deszcz w schronisku.

    OdpowiedzUsuń