środa, 11 listopada 2015

Gruzja, zestaw startowy :)

Chwilę po 6 rano czasu lokalnego wylądowaliśmy. Na lotnisku, pomimo tak wczesnej godziny, były czynne zarówno informacja turystyczna, jak i kantor. Ważne! Lecąc do Gruzji nie warto wymieniać waluty w Polsce, bowiem tylko się na tym straci. Bardziej opłaca się kupno euro lub dolarów i wymienienie ich na miejscu na gruzińskie lari.

O Gruzji można by pisać i pisać, dlatego poszczególnymi miejscami, które odwiedziliśmy zajmiemy się później, a tymczasem omówimy kilka praktycznych kwestii.

Tbilisi - widoczek na zachętę :)

Transport
Idąc do Motsamety minął nas raz konwój weselny ze sporą limuzyną na przedzie. Jechali tak szaleńczo, że owa limuzyna nie wyrobiła na zakręcie i wpadła do rowu. Raczej niezbyt przejęci tym Gruzini jakoś ją z tego rowu wyciągnęli i dalej pojechali jeszcze bardziej brawurowo… krótki opis tego, jak się jeździ w Gruzji;) Ponadto ciągłe wyprzedzanie na trzeciego, trąbienie i wyciąganie z zazwyczaj całkiem starych maszyn niebywałych prędkości.

Najbardziej popularnym środkiem transportu w Gruzji są marszrutki, czyli minibusy. Można się nimi dostać właściwie w dowolne miejsce kraju, a przejażdżka taka dostarcza niezapomnianych wrażeń. Po pierwszym takim doświadczeniu zrozumieliśmy dlaczego niektórzy pasażerowie przeżegnali się przy starcie;). Przy „dworcach autobusowych” nie ma rozkładów, więc marszrutka zazwyczaj odjeżdża, kiedy się zapełni lub też kiedy kierowcy nie chce się już dłużej nawoływać ludzi. Co nas również zdziwiło, marszrutki zatrzymują się gdziekolwiek (dosłownie, bowiem wsiada się i wysiada dokładnie tam, gdzie się chce… nawet na środku autostrady). Ceny są zupełnie przystępne, nawet jak na studencką kieszeń. Przykładowo za trasę z Kutaisi do Tbilisi (ok.250 km) płaci się 10 lari od łebka, czyli mniej więcej 16 zł. 

Warto wspomnieć także o taksówkach. Jest ich multum, szczególnie tam, gdzie stoją marszrutki, trzeba więc uważać aby się nie pomylić. Najlepiej spytać kogoś wcześniej ile powinna kosztować przejażdżka na danej trasie, coby nie dać się oskubać przez prywaciarza.

Miejska forma marszrutek

Autostop
W Gruzji trzyma się całkiem nieźle. W sumie oczywiste, tam gdzie nie każdy posiada samochód ludzie życzliwiej podchodzą do tematu. W Gelati kiedy podchodziliśmy na górę do monastyru przejeżdżający kierowca sam z siebie się zatrzymał i zaoferował nam podwózkę.

Jak się dogadać. Język.

Różne opinie na ten temat czytaliśmy wcześniej i różne opinie słyszeliśmy od samych Gruzinów, ale z naszych obserwacji wyciągnęliśmy następujący wniosek: język angielski w Gruzji dopiero raczkuje. I choć Gruzini jak mogą pozbywają się tego, co przypomina o ich podległości ZSRR, to mimo wszystko, jak każdy proces i ten swoje potrwa. Na dzień dzisiejszy łatwiej dogadać się po rosyjsku, niż angielsku o niemieckim nie wspominając. Fakt, młodzież uczy się w szkołach angielskiego, a w Tbilisi jest nawet kilka uczelni z wykładowym właśnie angielskim, ale pod strzechy ten język jeszcze nie trafił.

My po rosyjsku zasadniczo niet, chyba że wziąć pod uwagę te kilka podstawowych słów i zwrotów. Pobyt w Gruzji udowodnił nam jednak, że jeśli obydwie strony chcą się dogadać to różnica między polskim a rosyjskim nie stanowi większego problemu, a jeśli doda się do tego jakiś wysokoprocentowy magiczny napój to już w ogóle ;)

Co do samego języka gruzińskiego, to nauczyliśmy się rozszyfrować kilka liter z ich alfabetu, który mimo że wygląda jak rozsypane w nieładzie dżdżownice, ma zadziwiająco złożoną strukturę i bardzo długą (jak przystało na dżdżownice;) historię. Najstarsze gruzińskie inskrypcje datuje się na III w p.n.e., chociaż niektórzy badacze uważają, że dzieje tego pisma mogą być o wiele starsze. Język gruziński różni się zupełnie od języków indoeuropejskich, a wspomniany wcześniej alfabet został stworzony specjalnie na jego użytek, z czego Gruzini są bardzo dumni. W miejscach, w których jest większa szansa na pojawienie się obcokrajowca, natrafić można na znajdującą się pod gruzińskim napisem angielską transliterację lub nawet tłumaczenie. Wypierają one rosyjskie tłumaczenia, które jednak nadal można gdzieniegdzie zobaczyć na starych tablicach. Pomimo tych udogodnień polecamy na wszelki wypadek zapisać po gruzińsku to, czego się szuka. 





Baza noclegowa

W Gruzji ogólnie każdy znajdzie coś, co odpowiada jego preferencjom. Są zarówno eleganckie hotele, jak i tanie hosteliki, w których to mieliśmy okazję spać, gdy nie udało nam się znaleźć nikogo przez Couchsurfing. Co do Couchsurfingu, to działa zupełnie sprawnie. Właściwie tylko w mniejszych miejscowościach trzeba nastawić się na płatny nocleg, co absolutnie nie wyklucza nawiązania nieformalnych relacji :). W hostelach, w których mieliśmy okazją nocować, panowała zupełnie rodzinna atmosfera. Gruzini to niesamowicie otwarty i gościnny naród... i na dodatek bardzo lubi się tu Polaków. :)


Następny etap wyprawy:




Kutaisi

1 komentarz:

  1. ha, przeczuwałam zawsze, że polski to jednak międzynarodowy język. Kiedyś u nas też jak poprosiło się kierowcę pks to przystanął pod samym domem. A jakże, i naszymi maluchami też można było niezłe prędkości wyciągać. Ot takie swojskie klimaty. Tylko jakoś nigdy nie było nam tak całkiem luzacko, gdy autko lądowało w rowie. Ale jakieś różnice muszą być.

    OdpowiedzUsuń